Wkręca Implanty Tylko Z Szablonem- Zbyszek Orzechowski

Niezależnie od tego czy wszczepiasz implanty od lat czy dopiero przymierzasz się do rozpoczęcia kariery implantologa musisz posłuchać tego odcinka Podcastu. Miałem w nim ogromną przyjemność rozmawiać ze Zbyszkiem Orzechowskim, którego prawdopodobnie znasz także pod inną nazwą… „Szablonauta Orzechowski”. Zbyszek opowiedział o filozofii, która mu przyświeca w pracy z implantami, jakie trudności spotykał na swojej drodze oraz oczywiście o szablonach do implantów. Zanim jednak przejdziesz do słuchania lub czytania (transkrypt w rozwinięciu wpisu) to mam dla Ciebie jeszcze jedną niespodziankę! Zbyszek przygotował dla czytelników bloga i słuchaczy Podcastu specjalny prezent. A właściwie nawet dwa 🙂

Poniżej znajdziesz obiecane prezenty od Zbyszka oraz transkrypcję naszej rozmowy. Aby pobrać prezenty wystarczy, że klikniesz w obrazek poniżej.

#06–Wkreca implanty tylko z szablonem– Zbyszek Orzechowski

Cześć. Witam cię bardzo serdecznie w szóstym odcinku podcastu „Dentysta nie tylko 3D”, w którym miałem ogromną przyjemność rozmawiać ze Zbyszkiem Orzechowskim. Zbyszek był gościem programu, natomiast ja byłem jego gościem w jego gabinecie w Gdańsku, gdzie odbywaliśmy tą rozmowę. W związku z panującą pandemią Covid rozmowa przeprowadzona była z zachowaniem wszelkich środków bezpieczeństwa, rozmawialiśmy oczywiście w maseczkach. Dlaczego o tym wspominam? Bo być może będzie to miało odzwierciedlenie w jakości rozmowy, mam nadzieję, że nie zbyt duże, bo Zbyszek miał wiele cennych rzeczy do przekazania. Jak się domyślasz, rozmawialiśmy głównie o chirurgii, szablonach, ale nie tylko. Serdecznie zapraszam do wysłuchania. Właśnie słuchasz podcastu „Dentysta nie tylko 3D”. Jeśli interesuje cię stomatologia nie tylko cyfrowa, to jesteś we właściwym miejscu. Zapraszam, Wiktor Piskórz. Cześć Zbyszku.

Witam cię serdecznie u mnie w gabinecie.

Właśnie, dziękuję, że przyjąłeś zaproszenie do podcastu i że zaprosiłeś mnie tutaj do siebie do gabinetu, żebyśmy mieli gdzie to nagrać. Może na początek powiedz parę słów o sobie dla tych, co jeszcze nie znają, jeśli w ogóle jeszcze ktoś cię nie zna w tej naszej dentosferze. Powiedz, czym się zajmujesz, parę słów o sobie.

Jestem takim zwykłym dentystą, ogólnie praktykującym, z żoną prowadzimy równo szesnaście lat swoją praktykę, już niedługo dwudziestka nam stuknie, jeżeli chodzi o staż zawodowy. I co mogę o sobie więcej lubić? Lubię implantologię, lubię pewne powiązania cyfrowe, lubię wchodzić dosyć głęboko w temat, więc czasami aż za bardzo poświęcam się w nasz zawód.

A powiedz, jak wyglądały w takim razie twoje początki, ogólnie. Może gdzie studiowałeś, jak później wyglądała ta twoja droga, na pewno to naszych słuchaczy, którzy jeszcze są na studiach, będzie interesować.

Studiowałem w Gdańsku, czyli tu, gdzie jesteśmy, i tak tu… co prawda nie pochodzę z Gdańska, jestem Suwalszczaninem, moja żona również, ale zostaliśmy już po studiach tutaj, bo cały czas miałem nadzieję, taką miałem wizję, że zrobię duży gabinet, otworzę duży gabinet, z kilkoma stanowiskami, taki obsługujący od A do Z pacjentów.

No to chyba się udało?

Może nie w stu procentach, ale całkiem ładnie to funkcjonuje.

A czego zabrakło?

Periodontologii.

Ale to jeszcze nie wszystko stracone, zawsze można tam dołożyć zabiegi z tej dziedziny.

Trudniej znaleźć chętnych.

Chętnych, którzy będą przeprowadzali zabieg, czy chętnych, którzy będą pacjentami na tego typu zabiegi?

Pacjentów to nie brakuje pod tym względem, bo w zasadzie każdy potrzebuje jakiejś opieki perio, ale rzeczywiście, lekarze średnio lubią się tym zajmować.

Jak myślisz, dlaczego tak jest?

Chyba kojarzą to ze ściąganiem kamienia, zresztą z mojego punktu widzenia periodontologia to jest ściąganie kamienia, no czyszczenie, nie ma o czym mówić.

Mhm. Czyli taka praca trochę u podstaw, natomiast wiadomo, są różne lokalizacje tego kamienia i czasem nie da się wszędzie tym skalerem ultradźwiękowym dostać.

No dokładnie. I też nie wszystko można zrzucić na higienistkę.

No właśnie. Dobra, wiemy wszyscy, a przynajmniej ja wiem i duża część osób, że zajmujesz się bardzo tymi technikami cyfrowymi. To na pewno sobie zaraz rozwiniemy, ale powiedz, jak w ogóle zacząłeś się tym zajmować, jak zaczęło cię to interesować i jak w ogóle doszedłeś do tego, co robisz teraz?

Myślę, że to taka dłuższa historia, bo…

Mamy czas.

Jak zaczynałem, to dwadzieścia lat temu, bo tak powiedzmy, że koniec studiów to już jest zaczęcie naszej pracy zawodowej, to wtedy miałem to szczęście, że pojawiła się lista dyskusyjna i mailowa, stomatolog, potem zamieniona na endodoncja, doszły jeszcze implantolog, już teraz praktycznie nie istnieje, to taka lista bardzo starego typu, czyli wysyłasz maila i przychodzą te maile do wszystkich uczestników, czyli w tej chwili kompletnie niepopularna, już praktycznie nigdzie z taką się nie spotykamy. I to było o tyle fajne, że zgromadziła ona tych ludzi w Polsce, ten mały procent, który traktował bardzo poważnie stomatologię, i przede wszystkim ci ludzie kładli bardzo duży nacisk na samorozwój. I na dodatek jeszcze mieli ochotę dzielić się swoja wiedzą z innymi. Czyli to, czego nam zawsze brakowało, że każdy pracuje w swoim gabineciku, coś tam kleci, kleci, kleci, klei, klei, klei, dłubie, wierci, a tak naprawdę nie jest w stanie tego w jakiś sposób powiązać z pracą innych, to nagle stało się to możliwe. I oni wszyscy przekazywali sobie na wzajem, radzili i przekazywali swoje pomysły, swoją wiedzę, to ,czego się nauczyli za granicą również, i to był znakomity start. Musisz wiedzieć, że rynek szkoleniowy i w ogóle nauki, takiej już podyplomowej stomatologii, dwadzieścia lat temu był zupełnie inny niż teraz. On w zasadzie nie istniał. Największym szczytem marzeń to były chyba szkolenia PTS-u, a takie komercyjne i z wyrafinowanymi wykładowcami zza granicy to w ogóle nie istniały. Więc ten internet, który się pojawił właśnie wtedy, tak właśnie szerzej, to był też takim oknem na świat. Tam można było również uczestniczyć w zagranicznych listach dyskusyjnych, takich jak Rut, potem Dentaltown, to wszystko spowodowało, że nagle cały cudowny świat otworzył się dla nas. No i potem jeszcze doszło do takiego właśnie pierwszego, pierwszych prób organizacji różnych szkoleń, pojawiły się szkolenia zwane Pulp Fiction, czyli można było się domyślać, że chodziło o endodoncję, i to również były niesamowite zajawki. Po pierwsze, ci, którzy mieli coś do powiedzenia, opowiadali. Opowiadali o swojej pracy z mikroskopem, można było pojechać, zobaczyć mikroskop, wtedy zupełnie coś niespotykanego w gabinetach tak na co dzień, można było się dowiedzieć, jakimi narzędziami co zrobić, jak usunąć narzędzie, czyli coś złamane, coś, czego absolutnie nie było ani w książkach, ani na kursach, nigdzie.

A teraz to jest trochę standard.

To jest trochę standard. Tylko jest pewna różnica, no wtedy, nie ukrywam, że mieliśmy to za darmo. Koszt szkoleń Pulp Fiction także był bardzo, bardzo niski. Oprócz tego było to świetne spotkanie towarzyskie, ale to już jest zupełnie inna bajka. I to były takie ważne podstawy. Czyli bardzo dużo o endodoncji nauczyłem się bez kursów zupełnie przez długi czas nie rozumiałem, jak można w ogóle jeździć na kursy z endodoncji, przecież to wszystko jest oczywiste i znane. No teraz mam już trochę inne zdanie. Dużym dla mnie, chyba największym, takim kopniakiem, z kolei to już czasy współczesne, to było szkolenie z DSD. Cyfrowe Projektowanie Uśmiechu gdzieś tam krążyło na Facebooku, z Ukrainy były bardzo ładne, przychodziły bardzo ładne zdjęcia, i tak, kurczę, patrzyłem na to logo DSD, to w sumie byłoby fajne, kurs dosyć drogi, ale żona powiedziała, masz jechać i koniec, żebyśmy nie zostali nagle w tyle. Pojechałem, nie wiedząc w ogóle tak naprawdę, co mnie czeka, do Bartka Cyrkowskiego na szkolenie no i to był dla mnie szok. Ja całe trzy dni, jak zawsze jestem na kursie i notuję sobie jakieś tam pojedyncze rzeczy, i te notatki zajmują dwie linijki, tak tutaj non-stop notowałem, non-stop sobie wszystko zapisywałem, wszystko dla mnie było nowe, przez całe trzy dni. I to był rzeczywiście kopniak. Bo nagle zobaczyłem, że można rzeczy, które dla mnie są trudne, jak właśnie planowanie uśmiechu, jakby rozluźnianie pewnych typów uzębienia, jak to ma wyglądać, żeby to było naturalne, stanowiło dla mnie bardzo duże wyzwanie i w zasadzie nie umiałem tego robić, a tu nagle się okazało, że za pomocą pewnych narzędzi, które może nie są zupełnie takie łatwe, ale dostępne dla mnie, jestem w stanie pokonać swoje problemy. I przede wszystkim przejść na komputer. I to była taka pierwsza zajawka. Tu nie chodziło tylko o samo kreowanie tych uśmiechów, rysowanie zębów, tu też chodziło o cały workflow, który temu towarzyszy. Czyli odpowiednie zrzucanie całej dokumentacji, zdjęć, modeli, jakichś opisów, ankiet, wszystko w jedno miejsce w komputerze, w folderze, dla pacjenta przygotowanym, tak, żeby można było się z tym w każdej chwili podzielić również z innymi lekarzami, skonsultować czy przede wszystkim pokazać pacjentowi. I to naprawdę był strzał w dziesiątkę.

I to było… bo wiem teraz, że dużo się tych nawoskowań robi już cyfrowo, natomiast wtedy to bardziej robiłeś to w tych programach takich PowerPoint, Keynote, coś takiego?

Znaczy, ja pracowałem i pracuję cały czas na PowerPoincie.

Na PowerPoincie?

Tak. Keynote nie wszedł z prostego względu, ja lubię mieć na kilku stanowiskach możliwość pracy takiej, co zresztą zaraz powiem na temat tego programu do projektowania szablonów, i w związku z tym nie było mowy, żeby do gabinetu kupić…

Na każde stanowisko licencję po prostu.

No na każde stanowisko przede wszystkim komputery Apple’a.

Apple’a. No tak.

No bo tutaj to odpada. Nie dlatego, że nie lubię, chociaż nie lubię, nie dlatego, że drogi, chociaż drogi, ale przede wszystkim dlatego, że cała reszta oprogramowania po prostu nie działa na IOS-ie. Tak że to nie miało kompletnie sensu, a instalować nakładkę Windowsa po to, żeby korzystać z programów, no to uznawałem za kompletną bzdurę. Tak że PowerPoint, oczywiście licencyjny, bo teraz już dużo łatwiej jest mieć licencję na każde stanowisko, i dużo taniej, więc korzystam cały czas z PowerPointa. Zwłaszcza, że się rozwinął przez te kilka lat, więc już da się na nim pracować.

Mhm. A jeszcze zostając przy temacie właśnie DSD, dla ciebie to była nowość, chciałeś pracować jakby już w tym nowym workflow, no ale jak wygląda w takim razie współpraca z technikiem? Czy wróciłeś i mówisz, słuchaj, robimy teraz DSD, ja ci tu wysyłam i ty mi robisz już takie mock-up, takie wox-upy jak tutaj ja sobie zaplanuję? Nie było z tym problemów?

Mmm, nie. Nie. Dlatego, że po pierwsze pracuję w laboratorium, które jest na bardzo wysokim poziomie, jeżeli chodzi o rozwój technologiczny i taki też rozwój intelektualny, bym powiedział, a poza tym to laboratorium też czasami organizuje kursy i jednym z kursów był kurs DSD i akurat z Tomkiem Rozwodowskim.

Aha, czyli po prostu lab był przygotowany?

Lab był przygotowany, tak.

Okej, okej. Czyli łatwe było to przejście do tego nowego, cyfrowego workflow?

Dokładnie tak.

I jak wyglądały twoje dalsze kroki, od DSD do… tak naprawdę już zdradziliśmy, zresztą nieprzypadkowo tu jesteś, będziemy na pewno rozmawiać o szablonach. Jak doszło do tej drogi bardziej implantologicznej?

Znaczy, jeszcze w międzyczasie zobaczyłem, że jest coś takiego jak program MeshMixer do wykorzystania przez dentystów, bo tam Michał Jóźwiak nagrał jakieś filmiki i na liście napisał, potem zaprzyjaźniłem się z Michałem Trochimiukiem, i to był też kolejny taki kopniak solidny do wyjścia trochę przed szereg, Michał Trochimiuk zrobił też szkolenie dla takiej zamkniętej grupy dentystów, gdzie pokazał, jak pracuje, jak potrafi ustawić cyfrowy wax-up estetyczny, gdzie pokazał, że on robi również wax-upy funkcjonalne po deprogramacji i wszystko robi w tym programie darmowym MeshMixer, pokazał, jak można otworzyć zgryz, zamknąć, praktycznie tak jak na artykulatorze takim dosyć prostym, no i przede wszystkim powiedział, że on sobie to wszystko sam drukuje, a drukarkę kupił za trzy tysiące złoty. I w tym momencie mnie wcięło, bo nie spodziewałem się, że tak tanio można wejść w system cyfrowy. Czyli nie kupując profesjonalnego oprogramowania, które na pewno jest łatwiejsze oczywiście w obsłudze i w pracy, i przyjaźniejsze, ale można sobie zacząć jakby taką zabawę na początek zupełnie za darmo, no i kupując bardzo tanią drukarkę, na którą stać każdego, wejść jeszcze w drukowanie i w zasadzie być nieskrępowanym. I to mi się bardzo spodobało. Wcześniej wysyłałem do druku, do laboratorium swoje pliki, ale to było dla mnie za mało jeszcze.

Aha, no i to cię skłoniło do pójścia w tą implantologiczną ścieżkę, te cyfrowe technologie, czy jakby implanty pojawiły się już wcześniej?

Nie no, implantami zajmuję się od kilkunastu lat.

Od kilkunastu. Czyli to jakby było już wcześniej.

Zdecydowanie tak.

Wiem, że wcześniej też jeszcze zajmowałeś się endodoncją…

Dokładnie.

…więc tutaj już taki jakby rozwój… Czemu akurat porzuciłeś endodoncję?

Udało mi się osiągnąć bardzo dobry poziom u lekarzy, którzy ze mną współpracują, więc nie widziałem dalej sensu.

Aha, więc…

Znudziłem się, po prostu..

Zająłeś się czymś innym.

Zająłem się czymś innym, tak. Zresztą szablony dla mnie, szablony do implantologii, istniały od dawna. Pamiętam, że przyjeżdżałem sobie w soboty, brałem modele, kleiłem zęby z protezy, te brakujące, potem brałem płytki termoformowalne i tworzyłem takie szablony z dziurką pośrodku zęba, po to, żeby zaznaczyć sobie miejsce, w którym ma się implant pojawiać. Takie bardzo, bardzo prymitywne i bardzo prymitywnymi metodami robione, gdyż nie miałem urządzenia do formowania wgłębnego, używałem odkurzacza, pudełka z dziurkami i takiej nagrzewnicy do ściągania farby ze ścian. Jedynym profesjonalnym urządzeniem to były specjalne szczypce zrobione przez ślusarza, które trzymały płytkę. Szczypce są znakomite, zresztą czasami używam i dzisiaj tego swojego zestawu. Mam go też tutaj, w gabinecie.

Czyli taka metoda trochę na MacGyvera, no ale mówisz, że skoro działa…

No zdecydowanie na MacGyvera, zresztą to polski MacGyver wymyślił i mi pokazał, czyli Michał Jóźwiak. No robiłem też inne szablony, ale to wszystko było takie słabe. Słabe. Nie zadowalało mnie.

Mhm. A dlaczego akurat doszło aż do tak dużego wykorzystania szablonów przez ciebie? Wiem, że dużo lekarzy, którzy nawet jeśli zajmują się implantologią, zwłaszcza, którzy długo to robią, to tych szablonów… nie chcą jakby pójść w tą stronę i na przykład dalej wolą to wszystko jakby robić z ręki. Jak myślisz, dlaczego tak jest? Co ciebie skłoniło do takiego szerokiego stosowania właśnie szablonów?

Znaczy, jest bardzo duża grupa implantologów, którzy są naprawdę znakomitymi fachowcami w swojej dziedzinie i dla nich prawidłowe umiejscowienie implantu nie jest problemem. Podejrzewam, że jest też, na pewno oczywiście mniejsza, taka grupka, która jakby nie wie, że implanty przez nich wczepione niekoniecznie potem do protetyki pasują, i olewają to troszkę, ale na pewno problemem jest zawsze to, że trzeba poznać coś nowego. Nowe techniki pracy, że trzeba się poświęcić i że tego czasu trochę trzeba mimo wszystko poświęcić przede wszystkim na naukę. Już potem na samą pracę może niekoniecznie, ale sam też miałem nieraz takiego lenia, że a, tutaj pojedynczy implant między zębami, to ja nie będę się bawił w szablon, aż zaliczyłem taką wtopę, że powiedziałem sobie nigdy więcej.

Czy to oznacza, że w ogóle już nie wczepiasz jakby z wolnej ręki?

No od pewnego czasu nie.

Czyli w ogóle? Zawsze szablon?

Zawsze.

Ze względu na tą przewidywalność w leczeniu? Precyzję?

Znaczy, dla mnie najważniejsze jest to, zresztą w ogóle to w implantologii powinno być najważniejsze, że implant wczepiamy nie tam, gdzie jest kość, nie tam, gdzie nam się podoba, tylko tak ma być wczepiony, żeby na tym zrobić zęby. Czyli musi być w idealnym położeniu pod kątem protetycznym. I to przez wiele lat było mocno krytykowane, że co z tego, że tam ma być ząb, jeżeli tam nie ma kości? I my musimy w inny miejscu wczepić. Nie no. Najpierw patrzymy, gdzie mają być zęby, i dlatego najpierw zawsze wykonuję wax-up cyfrowy, i dopiero od pozycji zębów zjeżdżam głębiej w kość i tam ustawiam implant. Jeżeli nie da się ustawić, to dopiero wtedy decyduję, augmentacja, przesunięcie implantu, zmiana koncepcji. Więc to jest dla mnie najważniejsze i nad tym mogę panować tylko w sytuacji, kiedy robię to najpierw w komputerze, kiedy mogę obejrzeć sobie kość z każdej strony dookoła implantu, pod kilkoma cięciami, w kilku przekrojach, i w ogóle ta praca właśnie, to ustawianie implantu w komputerze myślę, że wiele osób zniechęca. Dlatego że ja też widzę to na kursach, że wiele osób narzeka, że ojejku, żeby ustawić ten…

Że komputer.

Ale w ogóle żeby ustawić ten implant, żeby nagle on był w prawidłowej pozycji tutaj, odpowiednio względem ścianki policzkowej, podniebiennej, korzeni i tak dalej, to jest dużo pracy.

No tylko chyba o to w tym właśnie chodzi.

No właśnie o to cho… Ale wiesz, bo nagle widać wszystko. I to stanowi pewien problem do przejścia. Ale z drugiej strony jak pomyślę, to jakim cudem ja mam umieścić ten implant na ślepo tak naprawdę i od razu u pacjenta? To jednak wolę wrócić do komputera i swoje zrobić przed komputerem.

Właśnie takie jest powiedzonko, czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal.

Tak chyba jest.

A cofnijmy się w czasie. Zaczynasz swoją przygodę właśnie z implantologią i w świetle tego, co właśnie powiedziałeś, że jednak te szablony, jesteś początkującym implantologiem, masz zaraz wszczepić pierwszy implant i co byś zrobił, czy zastosowałbyś właśnie szablon, czy może jednak wszczepiłbyś z wolnej ręki, żeby, nie wiem, jakiś… ja też nie zajmuję się implantami, natomiast czy to jest… zyskałbyś wtedy jakiś lepszy feeling, zobaczył może jakieś więcej doświadczeń i jakoś więcej doświadczeń byś wyniósł jakby z tej całej procedury, jeżeli by to na przykład z wolnej ręki nastąpiło?

To dla mnie to jest bardzo trudne pytanie.

Takie miało być.

Ale to jest takie mega…

Jeszcze poza konkursem.

To… Ale bardzo chciałem, żeby padło. Dlaczego? Dlatego że po pierwsze ja jestem absolutnie przeciwnikiem kreowania teorii, że dla początkujących szablon zarąbista sprawa, bo weźmiesz, zrobisz z punchem dziurkę, wywiercisz, wywiercisz, wkręcisz i już masz idealnie, wszystko super, i tylko skasować pacjenta. Absolutnie nie. Ta ścieżka musi iść zupełnie niestety klasyczną drogą, tylko przede wszystkim obejmującą klasyczną chirurgię i umiejętności chirurgiczne. Nie ma czegoś takiego, że ktoś ci odsyła pacjentów na wydłutowanie ósemki, ale wszczepia implanty. To jest jakaś kompletna bzdura, no. Nie zamknie połączenia ustno-zatokowego, ale wszczepia implanty. To są podstawowe umiejętności nacinania płatów, pracy z kością, podcinania okostnej, mobilizacji płata, szycia potem tego wszystkiego w taki sposób, żeby to się nie rozeszło, która jest absolutnie konieczna przy implantach. I tutaj nie ma ścieżki na skróty. Ale czy lepiej wszczepiać pierwszy implant z szablonem, czy nie? No dla mnie lepiej z szablonem. Tylko trzeba mieć na tyle rękę już sprawną chirurgicznie, żeby w razie jakiegokolwiek powikłania umieć sobie z tym poradzić. A powikłania zdarzają się każdemu, to nie jest tak, że o ho ho, ja tu jestem taki chojrak, mi się to już nie zdarza. Powikłania zdarzają się każdemu, im więcej się pracuje, tym niestety tych niespodzianek jest więcej, szablon może być źle zaprojektowany w komputerze i wtedy szlag trafia. Albo na przykład szablon może w trakcie zabiegu spaść na podłogę. I wtedy mamy problem.

Tak, wtedy problem.

Albo może się połamać.

No. I…

I co wtedy?

I trzeba sobie… A pacjent już siedzi, nie.

A pacjent siedzi rozkrojony, znieczulony, w zasadzie już liczyliśmy zyski z tego zabiegu, a tu nagle trzeba jakoś sobie poradzić i dokończyć z ręki. A już na pewno, bo jeszcze pojedynczy implant to jest okej, żeby tam sobie bardzo dobrze zaplanować, wybrać pacjenta, który idealnie pasuje a początek, czyli taki łatwy, ale pomysł, żeby robić All-on-4, All-on-6 z szablonu jako jeden z pierwszych zabiegów jest totalnie bez sensu. Totalnie bez sensu.

Mhm. Zaraz w ogóle przejdziemy do tego, jak ty bierzesz się za temat szablonów, ale zanim do tego dojdziemy, czy… Bo wiem, że ty robisz je od A do Z sam, nie?

Tak.

Ty robisz od A do Z sam. Ale czy na przykład kiedyś zdarzyło ci się korzystać z pomocy laboratorium? Nie wiem, że na przykład wysyłałeś wycisk i wyślijcie mi szablon?

Znaczy, korzystałem z firmy, która zresztą w dalszym ciągu jest… znaczy, cały czas jest bardzo popularna jako firma produkująca szablony. Zresztą nie będę ukrywał, to chodzi o firmę Neutrodent, która robi to… jakby stosunek jakości do ceny jest znakomity tam, gdyż po prostu pracują świetni fachowcy, wiedzą, jak wszystko złożyć. I dla początkujących szablonautów jest to bardzo duża pomoc. Czyli ja na początku w zasadzie nie martwiłem się o jakieś problemy komputerowe, współpraca polegała na tym, że miałem zainstalowany program u siebie, mogłem ustawić implanty, potem Neutrodent mi odsyłał na przykład ustawiony do tego szablon, czy na pewno wszystko jest okej, zatwierdzałem, drukowali, przychodziło to szybko kurierem, więc to bardzo fajnie funkcjonowało. No tyle tylko, że pracowaliśmy na jednym programie, który zakupiłem, a potem niestety na rynku tam było małe zamieszanie z producentem tego programu i musieli przejść na inny. I tak ten inny był taki ładny, kolorowy, nie do końca mi się podobał, w związku z tym jakby mało profesjonalnie wyglądał, chociaż to jest bardzo dobry program, znowu trzeba byłoby go kupić, więc sobie pomyślałem, a może ja już w końcu spróbuję inaczej. Tak jak już od tam pewnego czasu próbowałem, czyli zacznę wszystko robić sam.

Mhm. Natomiast fajnie właśnie, to, co powiedziałeś, że wysyłałeś, oni projektowali, ale dostawałeś jakby jeszcze przed wysłaniem szablonu taką informację zwrotną, słuchaj, Zbyszek, czy tu jest na pewno wszystko okej, tak jak chciałeś?

Znaczy, to w ogóle nie wyobrażam sobie inaczej, implanty umieszczałem ja. Implanty umieszczałem ja i to było absolutnie… W ogóle nie rozumiem, jak można zlecić komuś ustawienie implantów w szablonie. Już nawet nie mówię, że komuś w sensie implantologowi jakiemuś innemu, chociaż tam naprawdę trudno uwierzyć, że za tym projektowaniem kryje się jakiś implantolog, że ma tyle czau, żeby nad tym siedzieć, ewentualnie tylko coś tam skonsultuje, no ale to po to jest się implantologiem, po to ma się tą wiedzę, żeby zrobić to samemu, samodzielnie. Tego nie można oddać nikomu innemu. Po prostu. To tak jak z tą ósemką, no sorry, no muszę umieć wydłutować ósemkę. To jest moje zadanie, moja praca, moja umiejętność, albo w ogóle się nie biorę.

Jasne. No to w takim razie, jak już zaczęliśmy temat szablonów, no to przechodzimy… nie na darmo, Zbyszek, nazywają cię szablonautą, albo właściwie sam też stworzyłeś taką grupę dla szablonautów, opowiedz trochę w ogóle, jak się zaczęło od tej właśnie współpracy z laboratorium do tego, że tak naprawdę wszystko robisz sam tutaj, inhouse’owo, w swoim gabinecie. Od projektu do tak naprawdę, bo ty drukujesz te szablony, do wydruku i do przeprowadzenia zabiegu.

Uczestniczyłem wcześniej w takich grupach facebookowych, znaczy, byłem zapisany do grup facebookowych à propos projektowania szablonów w programie Blue Sky Plan. No Blue Sky Plan plus MeshMixer razem, takie combo. Tak więc jak na chwilę zawisła ta współpraca z Neutrodentem, no to właśnie wtedy pomyślałem, dobra, to ja będę robił w tym Blue Sky Planie, program jest darmowy, więc się go ściąga, tam są jeszcze dodatkowo dorzucone dwa eksporty, więc można sobie spokojnie popracować i poćwiczyć, no i to było trudne. To był koszmar. Bo to jest po prostu zupełnie inny… To nie jest Word, to nie jest PowerPoint, gdzie je znam od dziecka. To nie jest Excel, gdzie… Znaczy, od dziecka. No ja później trochę zacząłem edukację komputerową niż ty na przykład, ale rzeczywiście jakby znam to od dawna i to jest środowisko, w którym się obracam bez większego problemu, tutaj nagle wszystko jest inaczej. Po pierwsze jest w 3D, więc pracuje się kompletnie inaczej, bo trzeba zwrócić uwagę na każdą stronę. Poza tym szata graficzna, coś, co mi teraz słowo wypadło z pamięci… czyli to całe środowisko pracy, to, gdzie są poumieszczane jakie funkcje, to stanowiło dla mnie duży problem. Więc musiałem przesiedzieć i spokojnie sam to wszystko sprawdzić. Krok po kroku. Tak że rzeczywiście było ciężko, proste rzeczy zajmowały mi cały dzień lub dwa dni, ale jakoś tam doszedłem do porozumienia z programem. I w tym momencie, jak już tak do tego porozumienia doszedłem, to już nie chciałem w inny sposób pracować.

Czyli po prostu tak wymasterowałeś ten program no i teraz uczysz innych, jak właśnie do takiego poziomu dojść.

Znaczy, tak doszedłem do wniosku, że w momencie, kiedy pokonałem podstawowe problemy, i wiem, że bardzo dużo ludzi nie ma może tyle cierpliwości albo takiego zacięcia, żeby to zrobić, to se pomyślałem, a czemu by nie spróbować tego uczyć? I kiedy ja pokażę krok po kroku, pokażę palcem, że wciśnij to, wciśnij to, wciśnij to… Zresztą w ogóle mam taką technikę pracy, że zaczynam najpierw od totalnego chaosu, a potem zaczynam z tego wyłuskiwać, jak zrobić łatwiej. I tak tam sobie doszedłem do pewnych rzeczy, które naprawdę robi się bardzo łatwo i bardzo szybko, jak na przykład wax-up cyfrowy, to zajmuje dwie minuty. I to jest dla mnie chyba największe osiągnięcie tego wszystkiego.

A wspominałeś jeszcze na początku, że stosujesz tutaj właśnie combo, czyli Blue Sky Plan i MeshMixer do zrobienia szablonu.

Tak.

Co robisz w Blue Sky Planie, a co w MeshMixerze?

Znaczy, w MeshMixerze przede wszystkim przygotowuję modele. Czyli jeżeli potrzebuję wax-up, a w zasadzie zawsze potrzebuję, nawet do pojedynczego braku potrzebuję wax-up, to robię go w MeshMixerze. Można oczywiście to robić z poziomu programu Blue Sky Plan, tylko tam jest mały problem, bo dużo trudniej jest to robić przede wszystkim w zgryzie, czyli mając przeciwzgryz, choć da się, i no po prostu uważam, że z MeshMixera uzyskuję dużo więcej informacji. Czyli takich informacji jak na przykład no przede wszystkim położenie zęba odpowiednio w zgryzie, położenie mezjalno-dystalne i policzkowo-podniebienne, gdzie jest środek tego zęba, i to, co trudniej jest uzyskać w Blue Sky Planie, to jest poziom szyjki zęba oraz stosunek tej szyjki zęba do dziąsła, do tkanek, które pozostały po usunięcia zęba. To jest dla mnie bardzo dobra informacja. Też dużo osób z Polski jeździło do VSky na kursy implanto-protetyczne i tam bardzo konkretnie on rozpatruje te wszystkie stosunki, gdzie ma być implant w stosunku do szyjki zęba, i w związku z tym, jakie kroki musimy podjąć, czy augmentować tkanki twarde, czy augmentować tkanki miękkie, czy po prostu zaakceptować fakt. No i poza tym ten wax-up w ten sposób zrobiony, on od razu pokazuje wszystkie problemy, jakie potem pacjent może nam wytykać już po zrobieniu pracy gotowej, że tu nie ma brodawek dziąsłowych, że te zęby są długie, no to my od razu pokazujemy, no stracił pan ząb dawno, nic pan z tym nie robił, tkanka kostna zanikła i dlatego te zęby będą długie. I albo pan to akceptuje, albo nie. I albo idziemy wtedy w regenerację, która trwa i kosztuje tyle a tyle, albo akceptujemy taki stan. Ale nie, że pacjent mówi, a, ten ząb, ta szóstka na dole, jest taka długa, inna niż pozostałe. No tam bardziej nam chodzi o funkcję niż o taką estetykę i w związku z tym lepiej o tym poinformować pacjenta wcześniej.

Jak ze wszystkim.

Tak że w MeshMixerze usuwam zęby, jeżeli jest planowana jakaś ekstrakcja, gdyż do szablonu potrzebuję model już bez zęba, tak, żeby ten szablon sobie wszedł. I to też można zrobić w Blue Sky Planie, ale mi łatwiej wykonuje się w MeshMixerze, tam są już to pewne szczegóły techniczne, nie będę tutaj się wciskał z tym. Co jeszcze? Potem jeszcze obróbka samego szablonu. Jeżeli potrzebuję dodać jakąś belkę, jakieś połączenia dodatkowe, wzmocnienia czy na przykład robię szablon dzielony z magnesami, to wówczas to już, całą obróbkę, robię w MeshMixerze.

Mhm, dobra. Dla tych, co nie wiedzą, w ogóle jak taki szablon wygląda? Oczywiście tutaj pewnie zamieścimy jakieś linki, natomiast dla tych, co w ogóle nie wiedzą, z czego składa się taki szablon, tutaj, Zbyszek, jakbyś mógł jakoś pokrótce go opisać.

No to wyjechałeś teraz.

Ja oczywiście mogę pomóc, no to jest też, z tego, co widziałem, to jest po prostu taka… no teraz, taki zrąb tego szablonu z dziurką na implant, powiedzmy, na to… na wiertło.

Na wiertło, na wiertło.

Na wiertło.

Znaczy, szablon pokrywa zęby sąsiednie…

Daje stabilizację.

…daje stabilizację, tak że w związku z tym ja robię już szablony o coraz większym zasięgu, od ucha do ucha zacząłem robić w tej chwili, i szablon ma dziurę, taką prowadnicę dla wiertła, właśnie w miejscu, gdzie ma być implant. W związku z tym, że wiertło opiera się o szablon w konkretnej pozycji, czyli zarówno jest ukierunkowane mezjalno-dystalnie z policzkowo-podniebiennie, to jeszcze na dodatek w pewnym momencie się zatrzymuje, głębiej nie można powiercić, w związku z tym ten implant jest w trójwymiarze ustawiony dokładnie tak… znaczy, dokładnie, jest w bardzo zbliżonej pozycji do tej, którą zaprojektowaliśmy w komputerze.

Mhm. A w przypadku, gdy pacjent jest bezzębny? To o co go ustabilizujesz, ten szablon?

Jeżeli jest bezzębny, to mamy dwie możliwości. Jest to stabilizacja na śluzówce, i to jest najczęściej wykorzystywana forma, albo stabilizacja na kości, rzadziej, bo jest dużo trudniejsza i wymaga większej preparacji tkanki miękkiej.

Mhm. Czyli stabilizacja na śluzówce, czyli po prostu ten szablon sobie leży czy…

Znaczy, gdyby tylko leżał, to niestety…

No to byłby niestabilny.

To byłby kompletnie niestabilny, tak. Bo najlepsze szablony to są te oparte zębach, one są wtedy mega stabilne, oczywiście zęby muszą być też stabilne, tak, co niestety nieczęsto się zdarza. Czyli w przypadku szablonu opartego na śluzówce ta praca jest troszkę dłuższa i też jest krok po kroku przemyślany cały schemat. Przede wszystkim polega na tym, że CBCT pacjenta robimy z protezą, a potem robimy jeszcze CBCT samej protezy, po to, żeby w komputerze to wszystko połączyć. Tam są specjalne markery przyklejone, dzięki temu łatwiej jest punkt po punkcie to wszystko wykonać, i wtedy, gdy już połączymy to jedno i drugie CBCT, to mamy też obraz śluzówki pacjenta i na tej śluzówce projektujemy szablon. Czyli oprócz tego możemy zaprojektować gotowy już most, który może być wydrukowany, może być wyfrezowany w laboratorium, z dziurami w odpowiednich miejscach, i zrobić natychmiastową odbudową. No i tak sobie taki szablon wygląda. Tylko że nie może on rzeczywiście leżeć na śluzówce, dlatego że nikt go nie utrzyma w takiej pozycji, wiertła będą zbaczać, a wkręcany implant tym bardziej lubi sobie znaleźć bardziej miękką kość i troszkę zboczyć. Szablon musi być bardzo dobrze ustabilizowany, specjalnymi pinami.

Mhm. Czyli dodatkowe takie elementy mocujące, jakby go tymczasowo, na stałe.

Tymczasowo, tak właśnie. Montują, powiem szczerze, że to wygląda najbardziej spektakularnie, ta… montowanie pinów, asystentki to są przerażone, że ja nagle gdzieś tam w podniebienie tak bardzo szybko wiercę, wiercę, wkładam, wiercę, wiercę, stosuję na górnej szczęce pięć pinów stabilizujących, więc rzeczywiście jest to takie hardcore’owe.

Tak, jest to… tak brzmi. A jeszcze w ogóle, tak sobie pomyślałem właśnie o tym, jak opowiadałeś przed chwilą o tym MeshMixerze, to jest w ogóle bardzo spójne z tym, co ty mówiłeś na początku, że jakby wszczepiamy implant z myślą o protetyce. Jakby ty tutaj nie zaczynasz w ogóle od implantu, tylko zaczynasz od ustawienia zębów, docelowego, i dopiero gdzieś tam później w tym workflow całym pojawia się dopiero ten implant. I uważam właśnie, że to jest takie mega spójne, ta filozofia.

W zasadzie nie powinna być inna.

Dobra, to mamy już tutaj troszkę o tych szablonach. A powiedz, jaką widzisz przyszłość dla szablonów? Czy można by było coś jeszcze usprawnić? Tak możemy tutaj pogdybać.

Znaczy, na początku proces z szablonami, wydawało mi się, że to jest takie fajne, bo takie precyzyjne, ale oczywiście potem zacząłem zauważać, że a tu czasami gdzieś właśnie ten implant zboczy, to wiertło zboczy, i zacząłem szukać jakby samodzielnie, bo oczywiście firmy też prowadzą duże pod tym względem badania, mają duże budżety na to, zacząłem szukać przyczyn pojawiania się błędów i od razu eliminacji. Czyli to, co udało mi się zrobić na etapie już projektowania szablonu… Bo generalnie największy błąd to jest złe złożenie modelu pacjenta z CBCT oraz potem nieprawidłowe włożenie tego na zęby, co się zdarza i co jest bardzo możliwe, w związku z tym no te dwa błędy no tak minimalizuję, żeby były bliskie zeru. Czyli to jest kwestia odpowiednich okienek w szablonie, żeby kontrolować, to jest kwestia bardzo dokładnej kontroli złożenia modeli, ale oprócz tego jeszcze same wiertła, technika wiercenia, sekwencja wierteł ma ogromne znaczenie, bardzo duże znaczenie ma to, co się troszkę kłóci, czyli rodzaj implantu. Do na przykład All-on-6 potrzebujemy implantów bardziej aktywnych, które dają lepszą stabilizację pierwotną, ale z kolei one dużo łatwiej zbaczają z wytyczonej ścieżki. Niestety. Czyli tutaj lepsze byłyby te implanty troszkę starszego typu, sprzed piętnastu-dwudziestu lat, które mają nieagresywny gwint, ale na których trudniej jest uzyskać stabilizację pierwotną. Więc to takie jest troszkę niespójne, ale niestety tak to wygląda.

Czyli tutaj bardziej kwestia już samych implantów, a nie samej technologii jakby i szablonów?

I wiert…

No, i…

Technika wiercenia.

…całego, bardziej tutaj już… jeśli już w takim razie ewolucja, to bardziej właśnie systemów implantologicznych, samych implantów i tych wierteł.

No i teraz z tego, co widać na rynku, to oprócz bardzo rozwiniętej części takich typowych szablonów tulejkowych, no jeszcze wchodzą inne pomysły, na przykład nawigowane na podstawie tomografii, że wiercisz i widzisz, gdzie jesteś w kości.

Tak, takie w czasie rzeczywistym.

Tak, prawie, tylko że tomografia nie jest robiona na bieżąco.

O, to to może byłby niezły taki update na przyszłość.

To znaczy, fajna firma to sprzedaje, ale sory, to jest kompletnie bez sensu. Potem posypią się na mnie gromy za to.

W razie czego wytniemy.

Gromy czy mnie? Inny pomysł to jest taki, żeby używać beztulejkowych systemów, czyli przyczepione specjalne prowadnice, systemy 2Ingism nie udało mi się na razie z różnych względów przetestować tego, chociaż byłem blisko. Sam też myślę o czymś takim, o takich tulejkach, które potrafią wykorzystać dowolne wiertła implantologiczne, lub nawet nieimplantologiczne, typu trepany czy jakieś frezy, do tego, żeby pracować z szablonami. I te tulejki gdzieś tam powoli, powoli, już tak od dwóch lat, się tworzą, teraz jeden pacjent właśnie przedwczoraj mocno się tym tym zainteresował, bo ma firmę, która mogłaby coś takiego mi próbnie wytoczyć, więc mam nadzieję, że pójdzie to bardziej do przodu. I te tulejki mogą być też fajną sprawą na przyszłość. A w którą stronę pójdzie, to jeszcze nie wiemy.

Dobra. A opowiedz w takim razie trochę o tym właśnie… wiem już trochę o tych szablonach, to powiedz w takim razie, jak je wykonujesz. Mamy już Blue Sky Plan, mamy MeshMixer no i teraz już gotowy tak naprawdę szablon w postaci cyfrowej. Co się dalej z nim dzieje?

Dalej idzie do druku. I tu mamy dwie możliwości. Jako że to jest… Program Blue Sky Plan wypluwa nam szablon w postaci pliku STL, takiego przestrzennego, który możemy wydrukować, od razu, bez żadnej już potem zamiany, konwersji, i możemy to zrobić albo samodzielnie, albo po prostu zlecić na zewnątrz. I tak na początku te zlecenia były dosyć drogie, bo laboratoria chciały za to brać tyle samo, ile biorą za zaprojektowany, powiedzmy, szablon…

Przepraszam, i dla jasności, tu drukujemy jakby już przez nas zaprojektowany szablon, oni mają tylko wydrukować i wysłać?

Dokładnie tak. Dostają gotowy projekt i tylko dodrukują. No ale ta cena tam spadła i w tej chwili za sto pięćdziesiąt złoty można spokojnie coś takiego wydrukować, uważam, że to nie jest wygórowana cena. Do tego dodajemy sto złoty za projekt szablonu, który musimy zapłacić firmie Blue Sky Bio, gdyż program jest bezpłatny, ale za wyeksportowanie szablonu płacimy.

Gdzieś ta płatność musi się pojawić.

No musi się pojawić, to jest oczywiste. Ale to jest płatność, delikatnie mówiąc, niewielka w stosunku do możliwości. Czyli mamy szablon za dwieście pięćdziesiąt złoty, super cena, uważam. Oczywiście jeżeli drukujemy sami, no to korzyści są większe finansowe, gdyż koszt wydruku żywicy jest bardzo mały, za to trzeba się tego nauczyć, więc to już, powiedzmy, nie dla każdego.

A ile mililitrów żywicy, tak około, ci zużywa szablon?

Na mililitry nie przeliczałem, znaczy, nigdy nie patrzyłem, chociaż program mi pokazuje, ile to jest mililitrów, ale koszt, który się pojawia, bo tam mogę sobie przeliczyć to na koszt od razu, no to jest, kilkanaście złoty to w zasadzie już jest maks. Ze stratami żywicy, takiej, której już nie dał się przelać z powrotem.

Tak, tak, tak. No to każdy tak samo spróbuje doskrobać te ostatnie krople.

To jest oczywiste. Chociaż teraz mam tyle żywicy, że…

Że… Król żywicy.

Rzeczywiście mam dużo.

A powiedz w takim razie jeszcze, jak już rozmawiamy właśnie o żywicy, jakiego sprzętu używasz? Jaka drukarka?

No drukarka miała być najpierw ta za trzy tysiące, ale potem jeszcze trafiłem na kurs Adama Nowickiego, który, z tego, co ja wiem, to to jest chyba pierwszy podcast, nagrywacie?

Tak, tak, tak.

Tak?

Adam był w pierwszym odcinku.

I Adam to jest w ogóle jakiś szalony człowiek. Próba dogonienia jego jest absolutnie niemożliwa. Wiele nocy spędziłem… jak zobaczyłem, co on robi, to wiele nocy spędziłem, ucząc się, ucząc, ucząc, po czym on wyskakiwał z nową rzeczą. No po prostu masakra, jest pod tym względem świetny. No i on pokazał, że można drukować na jeszcze tańszej drukarce i to wszystko pasuje. Więc kupiłem w ANYCUBIC Photon-S, ona mnie kosztowała tysiąc osiemset złoty, w tej chwili jest dużo tańsza. Też pojawiły się z tych tanich drukarek bardzo fajne takie, typu Phrozen Sonic Mini…

Tak, Mini, ja używam na przykład Sonica Mini.

W tej chwili chyba tysiąc trzysta złotych kosztuje.

Mhm.

Bo to już bardzo spadło. Która jest też drukarką szybszą od mojej. Za to używam profesjonalnych żywic do szablonów. I tutaj nie ma zmiłuj. Używam przede wszystkim Nexdentu, teraz jeszcze kupiłem z BEGO, ale jeszcze nie wypróbowałem. One muszą dać się wysterylizować przede wszystkim i muszą być takie naprawdę, naprawdę dobre. I co najważniejsze teraz, bo oczywiście sprzedawcy drugich drukarek, tych po pięćdziesiąt tysięcy i więcej, absolutnie, absolutnie, mówią, że tanie to byle co, a tylko ich jest wspaniałe. Słuchaj, nie ma absolutnie korelacji między jakością szablonu i dopasowaniem na zębach, między wydrukiem z taniej, mojej drukarki a wydrukiem z drukarki za pięćdziesiąt tysięcy. Nie ma. Nie ma żadnej. I niech sobie się schowają ze swoimi hasłami, mam ich gdzieś.

I ja tutaj potwierdzę, bo ja mam i właśnie tanią, tego Sonica Mini, i mam też… no właśnie nie wiem, czy zakwalifikujemy ją już do tych droższych, mam Formlabsa Form 3, powiedzmy, że już jest droższa, no i tak naprawdę różnicy w wydruku na pierwszy rzut oka w ogóle nie ma, dwa te same modele podałem mojej mamie, która miała ocenić je no jako osoba akurat z branży, ale która nie zna się na tym drukowaniu 3D, która posługuje się modelami gipsowymi, i w ogóle stwierdziła, że te z Sonica jest lepszej jakości.

No tutaj myślę, że mam jeszcze lepszy dowód, bo tu ocena była taka subiek…

Tak, to była taka dla…

Subiektywna.

…powiedzmy, laika w technologii druku 3D, tak, subiektywna.

Tak, bo to trzeba sprawdzić…

To trzeba sprawdzić po prostu w mikronach, tak, jak to wygląda.

Tak, tak. Od kiedy przyszedłem na skanowanie wewnątrzustne, po prostu uwielbiam mojego Carestreama który tutaj niedaleko stoi, to zmniejszyłem też margines błędu, bo taki można sobie ustawić w Blue Sky Plan, na jedną dziesiątą milimetra, czyli tak zwany offset szablonu, i no sprawdzam to potem już na żywo. To wchodzi na zęby idealnie. To wchodzi na zęby idealnie. Natomiast się zastanawiam, czy nie przejść na zero offset. Muszę zrobić kiedyś kilka takich szablonów.

No, i wtedy będziemy mieli ostateczną odpowiedź.

Tak, a wszystko drukuje na tej swojej taniej drukarce. I najwięcej problematycznych szablonów dostałem z drukarki za pięćdziesiąt tysięcy. Bo to zależy od tego, kto ją obsługuje, przede wszystkim, od umiejętności człowieka, a nie od samej drukarki.

Tak. Tam wydaje mi się, że też jest dużo zmiennych, typu właśnie ta postprodukcja, post-obróbka właśnie.

Tak.

A jak ty do tego podchodzisz? Co wchodzi w skład tej obróbki po wydruku?

Za kilkaset złoty można kupić maszynę ANYCUBICa Wash & Cure, wrzucam do alkoholu izopropylowego, sześć minut się płucze, wyjmuję, opłukuję wodą, kładę na stolik, naświetla się. Trochę dłużej już tam naświetlam, kilka razy po sześć minut, po czym zanoszę do sterylizatorni, tylko mówię takie, takie nazwisko, na taki, taki dzień.

I wszystko. I cały workflow.

Tak.

A, no i właśnie wspominałeś już skaner. Jeśli mógłbyś przypomnieć, co to jest za model?

CS3600.

Mhm. Wiem, że dużo ludzi właśnie korzysta z Medita.

Tak.

Dlaczego akurat Carestream?

Właśnie, to są te trudne pytania. Bo ja generalnie nie uważam siebie za super fachowca i podejrzewam, że to chodzi o to, że jak zacząłem najpierw pierwsze na próbę, no to nic nie umiałem, nic nie wychodziło. Potem kolejnym jakimś modelem na próbę, nic nie wychodziło. Trzecim, wychodziło lepiej. Czwartym, jeszcze lepiej. Potem był Medit, no to już całkiem fajnie. No i przyszedł na próby Carestream, a ja się w międzyczasie nauczyłem. No i rzeczywiście najbardziej mi podpasował. Nie, takie rzeczy jak…

Czyli chemia taka między wami.

…składanie modeli na przykład zgryzu, super. Ja w ogóle też zrobiłem coś takiego, że pobrałem u pacjentów zgryz po deprogramacji, czyli w dyskuzji, po czym wrzuciłem do komputera, w Blue Sky Planie i w MeshMixerze zrobiłem, bo to też do tego może się przysłużyć, coś w rodzaju szyny relaksacyjnej, tylko takiej dopasowanej okluzyjnie, że tak powiem, do górnych i dolnych zębów, po czym, jak pacjent przyszedł, to ja mu taką szynę wydrukowaną zakładałem na zęby, kazałem zamknąć, sprawdzałem też dopasowanie szyny masą wyciskową jeszcze dodatkowo, no byłem w szoku. To pasuje bardzo, bardzo dobrze. Tylko no o pewnych rzeczach trzeba pamiętać, jeżeli chodzi o samo pobieranie takiego zgryzu i to naprawdę super działa.

Mhm. Ja tak tutaj zerkam na tego Carestreama. Ja używam akurat iTero Elementa dwójki i wydaje mi się, że tutaj w tym Carestreamie też jest dużo jakby smuklejsza ta główka. Nie wiem, na ile po prostu to widzę z tej perspektywy, bo u nas akurat w tym iTero jest taka dość gruba, nie wiem, jak w tych nowszych modelach, ale to urządzenie wydaje się poręczniejsze. Więc może też tutaj wygoda użytkowania grałaby rolę?

Wszystkiego trzeba się nauczyć.

Jasne.

Wszystkiego trzeba się nauczyć, ale widzę, że nauka idzie szybko. Moja małżonka zajmuje się ortodoncją i robi tak piękne skany, w zasadzie od drugiego, trzeciego skanu, że tylko zazdroszczę takich umiejętności. Tak samo asystentki błyskawicznie się uczą, higienistki, bo też proszę, żeby one się nauczyły. No skany robią od niedawna, natomiast chętnie się uczą, też wsparcie firmy online jest znakomite, więc tutaj jestem bardzo zadowolony ze skanera. Nie wiem, jak żyłem bez niego.

No. Takie teraz czasy, wszystko się zmienia i warto w tą cyfrową technologię też wchodzić, wiadomo, tak jak powiedziałeś, że jednak to wejście zawsze jest, no jak przy wszystkim, troszkę trudniejsze i trzeba po prostu trochę też przysiąść i zmienić te metody pracy.

Dokładnie. Ale też i po to stworzyłem grupę szablonauci na Facebooku, żeby kto teraz zechce w to wejść, żeby nie przechodził tej drogi przez mękę. Zwłaszcza jeśli chodzi o drukowanie. Nie ma sensu kombinować, a jakie tam pliki, a w jakim programie pokroić, a jaką żywicę, jakie profile do żywicy, no bo to rzeczywiście jest wiedza na początku tajemna, ale w grupie jest prawie tysiąc osób, mnóstwo właścicieli różnych drukarek i oni to po prostu napiszą w pięć minut. Użyj takiej żywicy, tyle sekund naświetlania każdej warstwy, i od razu jest gotowy przepis, nie trzeba się męczyć, próbować nic.

No właśnie, fajnie, że już poruszyłeś ten temat tej grupy „Szablonauci”, i właśnie tutaj też chciałbym chwilę się zatrzymać, bo z tego, co wiem, to w polskiej takiej internetowej dentosferze tak naprawdę jest to taka największa, a zarazem najbardziej zaangażowana grupa. Oczywiście są grupy, dużo osób lubi… który prowadzi na przykład kursy, później zaprasza do takich właśnie grup wsparcia, natomiast to jest chyba tak duża otwarta grupa, gdzie jest zbudowana, no tak jak sam powiedziałeś, około tysiące osób zaangażowanej społeczności. To jest właśnie chyba taki ewenement właśnie w stomatologicznym internecie w Polsce. Jak w ogóle też wyglądały kulisy, mówiłeś u Grzegorza Witkowskiego, w tym odcinku jakiś czas temu, ale dla tych, co nie słuchali, może mógłbyś też właśnie przypomnieć, co nieco też opowiedzieć o tej grupie?

Znaczy, ja już sam tak nie do końca pamiętam, jak ją zakładałem, bo grupę właśnie jakby swoich kursantów, swoich absolwentów kurów, założył Michał Trochimiuk i ona jest grupą rzeczywiście bardzo zamkniętą. Tam żeby się dostać, trzeba być absolwentem.

Trzeba być na kursie, no.

Więc jako że byłem, więc też jestem, wiedza, jaką Michał przerzuca, jest bardzo duża, aczkolwiek ja tak jestem gigantomanem i dla mnie to było za mało. Że to tak mało osób, ja to chcę więcej, więc ja zrobiłem z tego grupę taką bardzo otwartą. No są oczywiście też pewne wady tego rozwiązania, nie wszyscy są zaangażowani, niektórzy są bardzo z przypadku, ostatnio odkryłem, że też członkiem grupy jest mój nauczyciel gry na fortepianie. Bo się odezwał. Tak że tu byłem zaskoczony.

A może właśnie już zaczął… z fortepianu już też zaraziłeś go pasją właśnie tych szablonów.

Tak, takie szablony… tylko że on używa… on gra jazz i… wiesz, w jazzie bycie szablonowym jest dosyć trudne, aczko…

I nie wiem, czy w ogóle wskazane, żeby być szablonowy właśnie w takim rodzaju muzyki.

No ja tam jazz zgłębiłem bardziej teoretycznie również głębiej, w związku z tym tam pewne schematy oczywiście też istnieją, czyli nie jest to improwizacja dla improwizacji, tylko jakby improwizacja z wykorzystaniem nauczonych bardzo techniki, skal i harmonii, ale może, może to sobie wykorzysta gdzieś. Pewnie nie będzie tego słuchał, tak że nie będę Ignacego pozdrawiał, a muzyk jest to znakomity. No pojawiły się też oczywiście firmy, które mocno na tym gonią, i teraz jakby są dwie strony tego, że są firmy, no. Jedni przedstawiciele bardzo dużo się uczą, i wprost mówię, że o, się nauczyli. No przychodzi pani i ma kasetkę do nawigacji, nie wie o niej za bardzo. Ja po prostu mówię jej, to jest to, to, to, to, to, opisuję też, zacząłem opisywać kasety w grupie, tak, żeby jakby więcej osób orientowało się, która czym się różni i jakie ma zalety, wady, no i tak pani na przykład, bardzo zadowolona z opisu, mówi, że przynajmniej się dużo dowiedziała. I teraz wie, co mówić innym. Swoją drogą zadzwoniła do mnie, czy może ten opis wykorzystać, ja to muszę powiedzieć, powiedziałem, że nie i następnego dnia już maile do wszystkich poszły z tekstem. No, to po prostu przegięła.

Dobra. A czy są jakieś ciemne strony tej właśnie cyfryzacji w stomatologii? Czy jakieś takie może zagrożenia? Problemy? Czy raczej tylko ta cyfryzacja pomaga?

Myślę, że w przyszłości będzie troszkę łatwiej. Znaczy, w ogóle to jest nieunikniona ścieżka rozwoju. Uważam. Znaczy, rozwoju, może tam osobistego może nie, ale całej stomatologii, to jest nieunikniona… Przede wszystkim my często, pracując w gabinetach, nie wiemy, że co najmniej od dziesięciu lat laboratoria pracują cyfrowo. I to jest w ogóle zupełnie inna bajka. Oni mają frezarki, oni mają skanery, oni mają mega profesjonalne i bardzo drogie oprogramowanie. Oni często inwestują w swoje laboratoria dużo więcej niż my w gabinety tak naprawdę i robią to cyfrowo, i mają niesamowity do tego też talent. Czasami na moje kursy przychodzą technicy i jest problem, bo oni robią zadanie w minutę, a dentyści pół godziny.

Tak, bo oni w tym siedzą, jakby to jest ich środowisko pracy, nie.

Oni w tym siedzą i… poza tym mają zupełnie inną wyobraźnię. To jest po prostu niesamowite. To są bardzo zdolni ludzie, więc oni to zrobili, więc my też zrobimy. Tyle tylko że teraz jeszcze jest tak, że właśnie dużo rzeczy dodatkowych w związku z tym no nie spada. Czyli zajmuje mój czas. Zabiera czas nauczenie się tego, zrobienie, no to jest oczywiście kosztem własnego czasu wolnego.

Czyli to jest jakby takie na ten moment największe zagrożenie. Czyli to, że jednak trzeba poświęcić… taki, powiedzmy, koszt nasz, że trzeba jednak na to poświęcić trochę czasu. No w sumie jak z każdą nową techniką, trzeba się po prostu tego nauczyć.

Tak. To niestety jest dużo.

I to jest duży koszt.

To jest dosyć trudno potem wdrożyć to na przykład w gabinecie, tak jak my mamy jeden gabinet czterostanowiskowy, to trudniej, ale jakby naturalnie inni lekarze i asystentki, higienistki wchodzą w to. Po prostu widzą, widzą, że fajne i działa to wszystko.

No i też widzą, że no to jest przyszłość, nie. Jeżeli się nie pójdzie jakby z falą, to gdzieś tam zostanie się z tyłu.

No. I czasami jestem bardzo mile zaskoczony, jak przychodzę, widzę już wydrukowany model, ja mówię tam, co to za model? A tu taki sobie wax-up zrobiłam, bo zrobię flow injection.

O.

No i leci wszystko, i działa. I to mi się bardzo podoba, tu jestem bardzo zadowolony z tego.

Dobra, Zbyszek, a powiedz, w jaki sposób ty zdobywasz wiedzę, żeby być cały czas na bieżąco w temacie?

No jak prezydent. Ja się ciągle uczę. Mam nadzieję, że skuteczniej. Rzeczywiście dużo się uczę, w specyficzny sposób, ja jestem wzrokowcem, w związku z tym dla mnie przede wszystkim to, co zobaczę, to jest ważne, czyli video… no pomijając oczywiście kursy takie na żywo, które są niezwykle dla mnie ważne, ale video. Wideokursy, wideokonferencje, ja mam cały duży dysk twardy na serwerze zapełniony różnymi szkoleniami, oczywiście one są ze świata, niektóre są znakomite, tylko trzeba mieć czas je przejrzeć..

Obejrzeć.

…obejrzeć. Sporo webinarów też obejrzałem, z okluzji, przynależałem do jakichś takich większych grup… inaczej, byłem członkiem, powiedzmy, opłacałem dostęp do takich większych platform edukacyjnych, typu DentalXP na przykład, i to rzeczywiście dla mnie jest świetne źródło. Zresztą może nie powinienem tego głośno mówić, ale podnosić zatoki szczękowe metodą otwartą nauczyłem się z video. Czyli kupiłem, w Polsce były dostępne takie płyty DVD profesora Buzera, i… a zresztą zarówno metodą zamkniętą jak i otwartą. I on to w znakomity sposób pokazał. Jak robić okienko, w którym momencie przestać, jak zacząć preparować, no po prostu pokazał to pięknie. I tak samo podnoszenie osteotomami, cały ten dźwięk, który w pewnym momencie się pojawia, zmienia się na taki bardziej głuchy, to znakomicie przedstawił. I to rzeczywiście była super nauka.

Mhm. Czyli jednak ta edukacja online jakby, nie tylko stacjonarnie, nawet już wcześniej miała duży sens?

Tak, dla mnie tak. No i akademia Facebooka, często wyśmiewana, zresztą trochę słusznie, bo bez podstaw teoretycznych czy praktycznych oglądanie rzeczy na Facebooku jest niebezpieczne. Czyli jak ktoś zobaczy, że biorę szablon, robię all-on-six i montuję na tym most, i ja zrobię tak samo, mimo że do tej pory nie wszczepiłem żadnego implantu, to jest to właśnie ta zła ścieżka.

Tak, tak. Na filmiku wygląda łatwo, że…

Dokładnie.

…w minutę trzydzieści zrobiony, to ja sobie zarezerwuję dziesięć na wszelki wypadek.

Tak, tak. I potem wychodzi pięć godzin, i co gorsza, nie wyszło. Tak się zdarza niestety. Ale za to właśnie z Facebooka bardzo fajnie można wychwytywać już takie smaczki. I one są bardzo wtedy praktyczne. Czyli jak ktoś tam użył, nie wiem, taśmy teflonowej na przykład do izolacji albo założył matrycę do zachowawczej, to wszystko można pięknie podchwycić z Facebooka.

Mhm. A gdzie jeszcze, powiedz, szkolisz się? Czy szkoliłeś?

Znaczy, jeszcze, na przykład w tej chwili to mam wykupione takie długie szkolenie, też online, z video z szablonów, a konkretnie z wprowadzania implantów idealnie, idealnie, zgodnie z zaplanowaną pozycją, dlatego że po wszczepieniu implantów jest na to zakładany most, który został przygotowany wcześniej. Nie wkleja się nic wewnątrzustnie, tylko po prostu się go przykręca. No dla mnie taki poziom jest jeszcze nieosiągalny, ale to, czego się już teraz nauczyłem z tych video, no to już jest bardzo dużo. No i to są z dwadzieścia chyba trzy filmy, około godziny każdy trwa, i tak sobie codziennie przed zaśnięciem w łóżku jeszcze oglądam. A poza tym też z rzeczy praktycznych, stacjonarnych, to ja dużo kursów przeszedłem, tych certyfikatów mam całą kupę, zbieram je… znaczy, w sumie nie zbieram, ale tam… nie liczę punktów, że tak powiem, edukacyjnych. Zresztą najlepsze szkolenia nigdy żadnych punktów nie miały. Byłem we Frankfurcie na Curriculum, i to była fajna droga, taki bowiem… też taki właśnie skok…

Polecasz to bardziej dla kogoś zaawansowanego już czy może takiego na początku drogi?

Raczej na początku, za to potem pojawiło się coś jeszcze lepszego, tylko niestety bardzo wymagającego, no to jest Akademia Chirurgii Jamy Ustnej Radka Jadacha we Wrocławiu. Dwadzieścia spotkań, dwadzieścia spotkań w ciągu roku, czyli co dwa tygodnie trasa Gdańsk-Wrocław zrobiona, tak że bardzo duże poświęcenie czasu, rodziny i gabinetu, znaczy jakby strata dla gabinetu, ale to było dla mnie niesamowite. I tutaj z kolei bardzo polecam dla osób już doświadczonych. Bo ja widziałem, ile ja mogłem wyciągnąć, ile mogłem pytań zadać, ile mogłem po prostu wycisnąć z wykładowców, zresztą bardzo otwartych, niesamowicie otwartych, w przeciwieństwie do osób, które dopiero zaczynały, czyli były na przykład świeżo po stażu. Dla nich to była…

Kosmos.

Trochę kosmos, ale też oczywiście bardzo się dużo nauczyli. I to chyba tam byłem pierwszym takim starym, siwiejącym uczestnikiem. Ale potem, już po mnie, wiem, że dużo osób było też starszych. A powiem ci szczerze, że też no zostałem bardzo mile wyróżniony, dla mnie Radek Jadach jest absolutnie guru, i w tym roku, dwa czy trzy tygodnie temu, byłem pierwszy raz wykładowcą Akademii Chirurgii Jamy Ustnej.

No to gratulacje.

No ja jestem z tego bardzo dumny. Super uczestnicy, świetnie ćwiczyli, online zrobiliśmy to przez moją kwarantannę, ale poszło ładnie.

Mhm, mhm. Dobra, właśnie jak już jesteśmy w takim razie przy kursach, opowiedz, Zbyszek, może troszkę o… opowiedz o, tak, o swoich szkoleniach.

Znaczy, ja robię takie warsztaty, warsztaty typowo komputerowe, gdzie nie mówimy o implantologii jako technicznie samej implantologii, tylko i wyłącznie o projektowaniu pracy w komputerze, o tym, jak ma wyglądać szablon, jak go zaprojektować, jakie dobrać tam wszystkie wartości i jak przejść przez jeden i drugi program krok po kroku, krok po kroku.

Mhm. Bo prowadzisz i stacjonarne, i te online szkolenia?

Tak. Przede wszystkim zacząłem od stacjonarnych, ale potem trzeba było troszkę przejść w sieć. Zdziwiłem się bardzo, bo już na pierwszej edycji zobaczyłem, że przez internet też można, i to całkiem też fajne daje efekty. Tak że można rzeczywiście, tylko wymagało ode mnie to zupełnie innego podejścia, bo ludzie zawsze mają jakieś problemy w komputerze. Coś klikną albo coś się wydarzy, coś się zawiesi, a ja niestety…

I ciężko zdalnie pomóc, nie.

I ja nie mogę podejść i zobaczyć, ale też w tym się wyrobiłem.

Mhm. Ja jestem też wielkim fanem tego layoutu też, czyli tych okładek twoich kursów, tego „fuck the system”, FAQ the system, fajnie to wygląda.

Dzięki.

Dobra, Zbyszek. To powiedz jeszcze, gdzie cię można znaleźć?

Przede wszystkim w grupie szablonauci, mam też coś takiego jak fanpage, bardzo lubię to słowo, szablonauta Orzechowski, fanpage, czuję się po prostu jak celebryta, jak Jessica Mercedes, chyba jest taka.

Jest, ale już trochę jej gwiazda ucichła. To myślę, że może bardziej jak Tylor Swift.

Słabo się orientuję w tym świecie.

Ona jest chyba na topie, chociaż ja też nie jestem…

Ja myślałem, że to on.

Fajnie, dzięki, Zbyszek, w takim razie za rozmowę.

Dziękuję ci bardzo.

Dzięki, dzięki, że tu mnie zaprosiłeś przede wszystkim, mieliśmy gdzie to nagrać. I do usłyszenia.

Do usłyszenia, cześć.

I to już wszystko w tym odcinku podcastu „Dentysta nie tylko 3D”. Mam nadzieję, że nie tylko świetnie się bawiłeś, ale również udało ci się wyciągnąć parę cennych lekcji i wskazówek od Zbyszka. Nie zapomnij również zajrzeć na bloga, podaję adres, dentysta3d.pl, gdzie zamieszczę specjalne prezenty dla słuchaczy podcastu, które dla was przygotował Zbyszek. Serdecznie dziękuję i do usłyszenia.